Enduro – nie taki diabeł straszny. Historia prawdziwa

_DSC6738

„W weekend jedziemy do Kościeliska, co Ty na to?”. Co za pytanie… jasne, że jedziemy! Spokój, góry, las, dzika przyroda, tego właśnie mi potrzeba. Jeszcze szybki rzut oka na prognozy. TAK! Na horyzoncie widać słońce. Ale, ale… coś mi tu nie gra. Przecież Kamil nie lubi już chodzić po górach, a już na pewno nie po Tatrach, gdzie na szlakach spotyka się całe masy ludzi w japonkach i przyciasnych leginsach.

„Jedziemy na Podhalańskie Cyklo Warsztaty. Zapisałem Cię na wycieczkę, w końcu dowiesz się co to enduro”.

Nazwa brzmi jakoś znajomo, ale ni w ząb nie wiem co mnie czeka. Zdaje się, że nici z relaksu na łonie natury, ale co mi tam. Przejadę kawałek na górskim rowerze. Jeśli mi się nie spodoba, przesiądę się na moją ukochaną szosę. Zastanawiam się przez krótką chwilę czy to nie przejaw ignorancji, jechać na imprezę endurowców po to żeby przemierzać lokalne asfalty. Szybko jednak wyzbywam się wszelkich wyrzutów i znów zaczynam cieszyć się na wyjazd.

W piątek wieczorem docieramy na miejsce. Dołączamy do grupy, która już od godzin popołudniowych bierze udział w wydarzeniach eventu. Przysiadamy się do ogniska, otwieramy piwko, wokół toczą się rozmowy, głównie o rowerach oraz ich serwisowaniu. Jako, że w tej sferze wybitnym znawcą nie jestem, siedzę cicho i wczuwam się w klimat. W tak miłej atmosferze nawet temat regulacji zawieszenia roweru wydaje się być porywający. Nie biesiadowaliśmy długo, bo kolejnego ranka czekała nas ów obiecana wycieczka do Doliny Chochołowskiej. Wszyscy tłumaczą mi, że to będzie lekki przejazd, trochę pod górę, trochę w dół. Nie ma się czego bać. Na nocleg udajemy się do pobliskiego, bardzo przytulnego pensjonatu. Dobry sen to podstawa.

Kolejny dzień zaczynam od pożywnej owsianki z bananem. Teraz żaden podjazd nie jest mi straszny. Udajemy się pod MTB Hostel skąd miała wyruszyć nasza wycieczka. Próbuję zapoznać się z fullem, na którym przyjdzie mi przemierzać tatrzański szlak . Wsiadam na rower (Kross Soil 1.0), a ten ugina się niemal do samej ziemi. Kładę ręce na kierownicy, przez chwilę mam wrażenie jakby mnie ukrzyżowali. Trochę pokracznie, ale jednak udaje mi się przejechać w tę i nazad po trawie. Jak oni na tym cholerstwie jeżdżą? Moja pewność siebie znika gdzieś w oddali, a ja z utęsknieniem spoglądam w stronę zgrabnej, błyszczącej szosy

_DSC6717

Czas wyruszyć w drogę. Na początku towarzyszy mi mocne skupienie, ale z każdym kilometrem coraz bardziej oswajam się z żółtą bestią. Wjeżdżamy na szlak i nagle wszystko się zmienia. Ta moja trochę przyciężka kolubryna, nagle zmienia się w całkiem dobrego towarzysza podróży. Zwinnie przedzieramy się przez kamienne ścieżki, błoto i korzenie. Wokół nas piękne widoki, cisza i spokój. Podjazdy wchodzą całkiem nie najgorzej, trochę trudniej przychodzą mi zjazdy. Nawet nie wiem kiedy znaleźliśmy się przy schronisku. Wszyscy zgodnie stwierdzają, że to za mało, chcemy więcej!

_DSC6554_DSC6586

Wtem padła propozycja żeby jechać na single. No i znów, jak przystało na świeżaka, nie mam pojęcia o czym mowa. Szybko jednak wyjaśnia się, że w tym przypadku chodzi o ścieżki przygotowane przez ekipę Stowarzyszenie Rowerowe Podhale. Czyli czeka mnie zjazd Mietłą. W tym momencie przeszył mnie dreszcz, bo jazda w dół zawsze kosztuje mnie mnóstwo stresu. Od mojego spektakularnego szlifu minęły już prawie dwa lata, a ja wciąż pocę się na widok stromego zjazdu. Przełykam jednak ślinę i nie daję po sobie poznać, że w środku trzęsę się jak ta galareta. Trzeba być twardym! Jedziemy!

_DSC6724_DSC6743_DSC6745[1]_DSC6748

Po kilku wskazówkach dotyczących techniki, przyszedł czas na pierwszy poważny zjazd. Stanąć na pedałach, tyłek do góry i do tyłu, ręce ugięte, ale luźne, patrzeć daleko do przodu, hamulec, zakręt. Niesamowite, to działa! Poziom adrenaliny sięga zenitu, ale satysfakcja z każdego kolejnego zjazdu jest ogromna. Co prawda nie byłam przodownikiem w naszej grupie, a do każdego zjazdu podchodziłam raczej ostrożnie i czujnie. Mimo to, jestem z siebie dumna. Jeśli masz problem ze zjazdami, zdecydowanie polecam spróbować pośmigać po singlach.

_DSC6774_DSC6894

Całą imprezę oceniam bardzo pozytywnie. Świetna organizacja, wyśmienite towarzystwo i niezapomniane przeżycia. Co prawda nadal nie rozumiem co to jest enduro i czym różni się od zwykłego mtb, ale czy to ma jakieś znaczenie? Dla mnie to było coś nowego, mały skok w bok, który pozwolił odkryć i docenić zalety jazdy po szlakach górskich. Kto wie, być może jeszcze kiedyś skuszę się na ten mały grzeszek.

18527427_1357183577669800_1508430435971067851_o
fot. http://www.rowerowepodhale.eu/

Autor tekstu: Izabela Musiał, zdjęcia: Kamil Herchel

banerpodartykuł_najnowszynumer

 

 

Dodaj komentarz